środa, 2 marca 2016

"Igrzyska śmierci" - książkę poleca pani profesor Wiesława Majda

Kiedy się bierze do ręki „Igrzyska śmierci”, już sam tytuł zdaje się sugerować aluzje do walk gladiatorów na arenie Colosseum. I coś w tym jest, tym bardziej, że na okładce książki wydawcy napisali: „To nie jest książka dla dzieci. To jest powieść dla dojrzałych młodych ludzi, którzy rozumieją, że okrucieństwo jest częścią historii ludzkości, którzy potrafią dostrzec jego znamiona w najbardziej wyrafinowanych formach, którzy jak Katniss mają w sobie odwagę i determinację, by mu się przeciwstawić.” Najgorsze i najbardziej przerażające jest to, że na futurystycznej arenie nie walczą jednak silni mężczyźni...

Czasami trafiamy na utwór, obok którego nie można przejść obojętnie. Cała trylogia zapada w pamięć – pamiętam, jak czekałam z niecierpliwością na kolejny tom, a ... nawet „wyrywałam” go sobie z uczennicą. 

Motyw walki o życie podczas polowania na ludzi znałam już z filmów, ale pomysł, by o przetrwanie rywalizowali młodzi mieszkańcy państwa Panem, był już oryginalny. Śledzenie losów nastolatków, którzy zmuszani są do udziału w Głodowych Igrzyskach – transmitowanych przez telewizję, bardzo poruszało, wszystko buntowało się przeciw okrucieństwu władz Kapitolu, które, by utrzymać posłuszeństwo wśród poddanych, domagało się szczególnej daniny, bo dziecięcej ofiary. Losowanie wśród grupy dzieci (między dwunastym a osiemnastym rokiem życia) chłopca i dziewczynki reprezentujących swój z dwunastu dystryktów, które powstały na ruinach dawnej Ameryki Północnej, to przerażająca wizja przyszłości opisana przez Suzanne Collins. I choć to futurystyczna utopia, to jednak rodzi się bolesna świadomość, że na naszym pięknym globie są miejsca, gdzie dzieci i młodzież walczą o życie, o przetrwanie kolejnego dnia. Zamiast chodzić do szkoły, poznawać świat pod czujnym okiem rodziców – najmłodsi z bronią niosą sobie nawzajem śmierć. 

Wiele już napisano o zaskakujących zwrotach akcji, ciekawym wątku romansowym opartym na schemacie trójkąta (dwóch młodzieńców zakochanych w bohaterce), mistrzowskim komplikowaniu przygód szesnastoletniej Katniss, która po śmierci ojca przejmuje odpowiedzialność za swoją rodzinę – młodszą siostrę Prim i niepotrafiącą się odnaleźć w nowej sytuacji matkę. Tak, to niewątpliwie atuty tej powieści, ale mnie szczególnie porusza bezmyślność i bezwzględność dorosłych, którzy zamiast troszczyć się o najmłodszych, to wystawiają je na okrutne próby. Ktoś podpisał zdjęcie dziecka z karabinem, że to „klęska ludzkości” i w świetle wydarzeń z trylogii Collins, to bolesna prawda. 

Wszystkim mądrym, odpowiedzialnym młodym (i nie tylko) ludziom polecam lekturę cyklu, bo nawet, jeśli Katniss zwycięża, to jej zwycięstwo okupione jest śmiercią jej rówieśników, którzy zostali zmuszeni walczyć przeciwko sobie. Szczególnie polecam książkę (film też jest niezły), bo jest w niej miejsce na refleksję na temat znaczenia w życiu człowieka rodziny, miłości, przyjaźni. Pochłaniając kolejne strony tej niezwykłej prozy, budzi się w człowieku lęk, by nasza cywilizacja, kultura nie stanęła faktycznie wobec takich zagrożeń. A to już argument za wymiarem parabolicznym trylogii o niezwykłej szesnastolatce... dlaczego?? – przeczytajcie, a sami się przekonacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz